Pomorze Przednie browerowo

W tym roku na urlop zdecydowaliśmy się wybrać w okolicę Świnoujścia. Raz, że jako pasjonat historii techniki wojskowej od dawna chciałem zobaczyć poligon w Peenemünde i stanowiska testowe dział V-3, a dwa, że tereny te posiadają świetną infrastrukturę rowerową, piękne krajobrazy i kilka browarów wartych odwiedzenia. Niestety bezpośrednio dojechać do Świnoujścia z Warszawy można jedynie pociągiem TLK. Także, po ponad 9 godzinach spędzonych w wagonach bydlęcych, nie bardzo mieliśmy ochotę na cokolwiek… No ale po kilku godzinnej drzemce byłem już w stanie wyjść na zwiedzanie miasta i wizytę w pierwszym, na tym wyjeździe, browarze.

 

Był nim, powstały niespełna rok temu, Miedziowy 44 mieszczący się na Polskim skraju wyspy Uznam (a dokładniej w kompleksie hotelowo-wypoczynkowym niedaleko końca świnoujskiej promenady). Lokal ten, niestety jak na razie, nie zdobył w sieci zbyt dobrych opinii. Pomimo to same piwa oceniane są całkiem nieźle, co przekonało mnie do tego, że warto dać mu szansę. Zawitaliśmy tam w sobotę, koło godziny 19-20. Lokal świecił pustkami, a obsługa oddawała się grze w bilard i relaksowi w ogródku piwnym. Na szczęście szybko reagowała na pojawienie się klienta chcącego zamówić kolejne piwo.  Lokal jest olbrzymi i urządzony w drewnie i miedzi. Meble wykonane są przeważnie z beczek. Robiłoby to wszystko naprawdę świetne wrażenie, gdyby nie te przeraźliwe pustki. Piw było cztery: jasne, bursztynowe, ciemne i pszeniczne. Wydawałoby się, że sama restauracyjna klasyka. Jednak nie do końca, ponieważ ciemne to tak naprawdę milk stout. Do tego jeden z najlepszych jakie piłem. Fenomenalnie zgrany, smakujący mleczną czekoladą i kawą z mlekiem oraz bardzo gładki w odbiorze. Co prawda posiadał lekką nutkę diacetylu, ale z taką resztą grała ona bardzo dobrze. Pszeniczne też było bardzo solidne. Co prawda bardziej z tych goździkowych i wytrawnych, niż preferowanych przeze mnie bardziej bananowych i pełnych ale i tak je doceniłem, bo przy letniej nadmorskiej aurze piło się super. Najsłabszy był pils (czy może helles), w którym również dało się wyczuć lekki diacetyl i niedużo więcej. Bursztynowe za to było herbatnikowo-karmelowo-ziołowe, czyli najpewniej właśnie takie jak powinno, bez względu na to w jakim konkretnym stylu miało być. Jeśli chodzi o sam lokal, to ponoć ożywa on po godzinie 23, kiedy to przemienia się w dyskotekę wypełnioną po brzegi urlopowiczami. Jednak tego już nie doczekaliśmy – może i lepiej. Czytaj dalej „Pomorze Przednie browerowo”

Wódka w Muzeum

Wódka nie należy do moich ulubionych trunków. Ba! Prawdopodobnie jest w czołówce tych których nie lubię. Jednak kiedy w Warszawie otworzyły się aż dwa muzea poświęcone temu napitkowi postanowiłem skorzystać z okazji i poszerzyć swoją wiedzę na jego temat – w końcu to pod pewnymi względami pokrewny jest piwu. Oba muzea postanowiłem zwiedzić jednego dnia i porównać ze sobą. W obu istniała również możliwość degustacji różnych rodzajów wódki którą zdecydowaliśmy się (wraz z resztą towarzystwa które się ze mną wybrało) poszerzyć jeszcze o degustację chmielowych destylatów w Mikkeller Bar Warsaw (jak się bawić to się bawić).

IMG_6988

Muzeum Polskiej Wódki otwarte jest raptem od 3 tygodni. Niestety widać to po nie do końca działającym serwisie sprzedaży biletów przez internet. Na szczęście nie było jednak problemów z zakupieniem biletów na miejscu. Muzeum jest z rodzaju tych nowoczesno-multimiedialnych. Projektował je zresztą człowiek odpowiedzialny za Muzeum Powstania Warszawskiego i Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. Mieści się ono w historycznych wnętrzach budynku rektyfikacji praskiego Konesera. Zwiedzanie zaczęliśmy od obejrzenia bardzo fajnie zmontowanego filmu zawierającego wypowiedzi dawnych pracowników Konesera. Film ten wyświetlany jest w sali kinowej nawiązującej wystrojem do wnętrza miedzianego alembiku. Później poprowadzani zostaliśmy przez szereg sal zawierających różne interaktywne przeszkadzaczki. Jednak z uwagi na to że w przypadku tego muzeum są one jego istotą (z wyjątkiem jednej sali z ekspozycją historycznych  butelek) nie robiły one na mnie tak złego wrażenia jak Muzeum Powstania Warszawskiego w którym nie pozwalały skupić się na faktycznych eksponatach. W muzeum mogliśmy poznać bardziej historię i kulturę picia polskiej wódki niż sam proces jej wytwarzania który przedstawiony jest bez zbędnych niuansów. Z jednej strony nie powoduje to znużenia u przeciętnego odwiedzającego, z drugiej osoba taka jak ja może czuć pewien niedosyt. Na sam koniec przewidziana została degustacja. Degustowaliśmy trzy rodzaje polskich wódek: żytnią Wyborową, ziemniaczaną Luksusową i pszeniczną Ostoyę. Pierwszy raz miałem okazję tak bezpośrednio porównać ze sobą różne wódki i muszę przyznać że faktycznie wpływ surowca jest bardzo duży. Najbardziej przypadła mi do gustu wódka ziemniaczana gdyż nie jest ani tak ostra jak wódka żytnia, ani tak pozbawiona charakteru (przez co alkohol wydaje się być dominujący w smaku) jak wódka pszeniczna. Istnieje też możliwość poszerzenia degustacji o wódkę Wyborową Exquisite (markę ultra premium produkowaną jedynie ze specjalnej odmiany żyta) – niestety nie zorientowaliśmy się w tym jednak na czas. Czytaj dalej „Wódka w Muzeum”

Arrogant Sour Festival 2018 and more

Arrogant Sour Festival jest jedną z tych niewielu piwnych imprez, na które chciałem się wybrać, gdy tylko się o nich dowiedziałem (drugą jest holenderski Carnivale Brettanomyces). Impreza ta jest o dziwo u nas mało znana pomimo, iż piwa jakie się na niej pojawiają to absolutny top wśród piw kwaśnych z całego świata.IMG_6614

W tym roku podjęliśmy, wraz z żoną, decyzję, by w końcu się tam wybrać, łącząc wyjazd na festiwal z krótkimi wakacjami we Włoszech. Okazało się, że podróż do Reggio nell’Emilia (zwanego też Reggio Emilia) z Warszawy jest dość prosta. Wystarczy zakupić bilet na bezpośredni lot do Bolonii i tam złapać superszybki pociąg do Reggio. Data festiwalu okazała się bardzo trafiona ponieważ zbiegła się z długim weekendem z okazji Bożego Ciała. Biorąc pod uwagę ten fakt oraz to, że w piątek lotów do Bolonii nie było postanowiliśmy poświęcić dodatkowy dzień na Bolonię a piątek rano na okolice Reggio Emilia obfitujące we wszelkiego rodzaju manufaktury przysmaków.

W pierwszej kolejności opiszę co warto zjeść i wypić w okolicy, także jeśli kogoś interesuje sam festiwal zachęcam do przewinięcia wpisu na dół.

Czytaj dalej „Arrogant Sour Festival 2018 and more”

Birra Artigianale w Toskanii i Umbrii

O tym że Włochy kraftem stoją słyszał pewnie każdy beergeek, natomiast dla osób nieobeznanych z tematem fakt że w kraju słynącym z wina robi się także wspaniałe piwa zwykle bywa zaskoczeniem. Niestety nawet ci którzy są w temacie piwa dobrze poinformowani z Włoskiego kraftu znają przeważnie głównie Birra Baladin i te kilka  browarów które przewinęły się przez WFP. Zanim wyjechaliśmy do Toskanii przewertowałem grupy dla beergeeków i jedyną rozsądną radą jaką uzyskałem od ludzi którzy we Włoszech faktycznie kraftu próbowali było: „Nie napalaj się na konkretny browar – pij co lokalne” i rada ta okazał się esencją mojej pogoni za kraftem w Toskanii – krainie wina, ale też świetnego piwa. Jeszcze przed dotarciem do tego regionu w czasie postoju w Bolonii miałem okazję doświadczyć jak dziwnym rynkiem dla piw rzemieślniczych są Włochy. To że znalazłem birra artigianale w kawiarni z kawą speciality bardzo mnie nie zdziwiło, dziwne było to że przypadkiem wpadłem na coś co wyglądało jak sklep specjalistyczny w którym jednakże zakupy robiło się poprzez sąsiadującą z nim lodziarnię za pomocą (jak się okazało i tak nieaktualnej) niezbyt obszernej karty piw…

Czytaj dalej „Birra Artigianale w Toskanii i Umbrii”