Trochę dociekliwości

Całkiem niedawno Jerry popełnił felieton o tzw. BJCP nazi. W dyskusji jaką się rozpętała pod tym postem zostałem, trochę dla zgrywu, okrzyknięty takim właśnie osobnikiem. Szczerze to uważam że problem nie leży w tym że ktoś zbyt poważnie podchodzi do opisów BJCP/PSPD, a raczej w tym że wyrosło nam nagle strasznie dużo „ekspertów” piwnych posiadających bardzo pobieżną wiedzę na temat piwnego świata i zbyt wysokie o niej mniemanie.

Drażni mnie strasznie gdy ludzie którzy dopiero co zaczęli swoją przygodę z piwem rzemieślniczym – wypili już trochę IP-SRIP, oglądali trochę Kopyra, Docenta czy innych znanych piwnych blogerów, a już uważają się za ekspertów i to nie tylko wśród własnych znajomych. Owszem, pewnie każdy z nas na początku swojej piwnej drogi również trochę gwiazdorzył. Mi do dziś zdarza się planąć jakaś gafę w dyskusjach na tematy technologi warzenia piwa w browarze (w końcu praktykę mam tylko w domu), ale za każdym razem kiedy ktoś wykaże mi niewiedzę staram się zgłębić temat, zamiast obstawać głupio przy swoim. Czytaj dalej „Trochę dociekliwości”

Wielki Test Porterów Bałtyckich

Wczoraj miał miejsce Wielki Test Porterów Bałtyckich zorganizowany przez chłopaków z bloga Piwo i Cydr pod egidą PSPD. Odbył się on w pracowni artystycznej Blok Żab, znanej już niektórym ze szkoleń sensorycznych. Brało w nim udział 14 certyfikowanych sędziów PSPD, którzy oceniali 13 ogólnodostępnych porterów bałtyckich. Planowano ocenianie 14, ale porter z Krajana okazał się nieosiągalny.

Mnie jako sędziego mocno zdziwił żenująco niski poziom większości ocenianych piw. Właściwie jeszcze przed podaniem wyników wiedziałem, które z ocenianych próbek załapią się na podium. I jak się okazało nie pomyliłem się. Nie widać tego może po średniej, ale te trzy piwa jako jedyne posiadały aromaty będące wyróżnikami stylu i jednocześnie nie posiadały wyraźnych wad. A wad trafiło się sporo. Była autoliza, aldehyd, mokry karton i powtarzająca się nadmierna, gryząca paloność. Drugim zdziwieniem dla mnie był fenomenalny wprost aromat Porteru Jurajskiego. Po opiniach znajomych blogerów-sensoryków spodziewałem się superpozycji wszelkich możliwych wad, natomiast to co piliśmy miało fantastyczny estrowo-chmielowy smak i przyjemny estrowy aromat. I mimo, że piwo dzięki zastosowaniu amerykańskich chmieli wykraczało poza oceniany styl, było na tyle ułożone i pijalne, że wszyscy (nawet najbardziej ortodoksyjni sędziowie) byli pod jego wrażeniem. Typowaliśmy na początku (nie wiedząc jeszcze jakie piwa weszły do ocenianej puli) że może to być stara warka Imperatora Bałtyckiego. Nie mniej z zakupem na leżakowanie poczekam do następnej partii, żeby mieć pewność, że do piwniczki trafią dobre egzemplarze.

Warty odnotowania jest też fakt, że wyroby BRJ zajęły pierwsze miejsce zarówno od początku jak i końca listy.

Test w porównaniu z jego pierwszą edycją przeprowadzoną mniej oficjalnie przez chłopaków z Piwo i Cydr w Siedlcach pokazał również problem jakim jest powtarzalność warek. Piwa oceniane wtedy bardzo dobrze zajmowały teraz miejsca w końcu stawki i na odwrót.

A tak przedstawiają się wyniki:

1. Ciechan Porter 37,5 pkt
2. Porter Jurajski 36,0
3. Porter Łódzki 32,4
Porter Warmiński Kormoran 32,1
Okocim Porter 30,5
Komes Porter Fortuna 28,4
Perła Porter 28,1
Grand Imperial Porter Amber 25,2
Cornelius Porter 21,0
Żywiec Porter 20,0
Porter Witnicki 19,0
Porter Raciborski 18,1
Lwówek Porter 15,6

Randall – co to za zwierzak?

Prawdopodobnie wielu z was widziało Randalla (czyli urządzenie o nazwie Randall The Enamel Animal) w akcji, albo nawet piło ulepszone za jego pomocą piwo. W stolicy według mojej wiedzy spotkać można już trzy takie urządzenia (w Sketchu, 1/3 i Szyszce Chmielu), w Krakowie kojarzę jedno (w Strefie Piwa), we Wrocławiu kolejne dwa (w ZUP i Kontynuacji). Spotkać go można tez na piwnych festiwalach. Ale czym on właściwie jest? Sam Calagione właściciel browaru Dogfish Head posiadającego prawa do jego patentu wyraża się o nim tak: Randall is basically a glorified pool filter. Na dobrą sprawę pierwsza wersja Randalla właśnie tym była. Był to filtr dodatkowo napełniony chmielem dający piwom bonusowego aromatycznego kopa. Randall został skonstruowany i opatentowany w 2002 r. na imprezę zwaną The Lupulin Slam.Randall_Enamel_Animal.preview Po tym debiucie beer geeki i piwowarzy zaczęli pytać Dogfisha czy mogą zbudować takie urządzenie dla nich. Tak też się stało i dziś mamy możliwość nabycia już trzeciej, ulepszonej wersji Randalla. Wersja ta została zaprojektowana przez naczelnego inżyniera Dogfisha niejakiego Grega w latach 2010-2012. Greg miał za zadanie ograniczyć tworzenie się piany w Randallu, ale poprawił także kilka innych rzeczy. W międzyczasie na rynku pojawiły się też inne podobne urządzenia (np. Hop Rocket), a piwosze majsterkowicze zaczęli tworzyć swoje konstrukcje z różnego rodzaju gotowych filtrów czy nawet słoików.

Producent opisuje poprawki w 3 wersji Randalla w następujący sposób:

  • Beer enters the infusing chamber from the bottom, maximizing beer-hop contact and forcing foamy beer to exit at the top.
  • Automatic chamber vents eliminate vapor-locking and maximize beer-hops contact.
  • „Defoaming” chamber provides both space and time for foamy beer to settle.
  • Adjustable faucet balances between different beer types or short-draw/long-draw draft systems.
  • Ice chamber keeps beer cold between pours.
  • Draft dispensing components eliminate those unexpected beer showers.

Randall_3.preview

Czyli jak to działa? Piwo wpływa od dołu, przechodzi przez chmiel, przy czym spienia się. Wydzielony gaz ulatuje górą, a piwo spływa z góry na dół (jednocześnie będąc filtrowane) i wpływa do kolejnej komory w której znów podróżuje w ten sam sposób powoli się odpieniając (tutaj też gaz ulatuje górą). Komora ta umieszczona jest wewnątrz komory z lodem, która utrzymuje pozostające w wewnętrznej komorze piwo zimne i ochładza piwo płynące z poprzedniej komory. Na końcu znajduje się regulowany kurek nalewaka.

Oczywiście do Randalla można dodać innych rzeczy niż chmiel, takich jak przyprawy, owoce , suszone mięso… co tylko podpowie wyobraźnia. Należy jednak uważać bo łatwo przesadzić. Barman ze Sktchu powiedział mi że dobranie odpowiedniej (nie zabijającej całego aromatu piwa i innych użytych przypraw) ilości goździków zajęło im około trzech prób.

P.S. Oba zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony Dogfish Head.

Szkolenia cz. 2: Zorganizowane Degustacje – czy warto?

Z okazji wczorajszego uczestnictwa w tego typu wydarzeniu (Warsztaty piwne z piwowarem browaru Perun – Adamem Czogallą mające miejsce w Kawiarni Hugonówka w Konstancinie-Jeziornie) postanowiłem kontynuować tematykę poprzedniego wpisu. Do tej pory uważałem takie wydarzenia za stratę czasu i pieniędzy. Może na początku mojego zainteresowania piwem i kulturą jego spożywania myślałem by się na coś takiego wybrać jednak częste odwiedzanie KiKu i dyskusje ze znanymi już wcześniej barmanami z tego lokalu szybko doprowadziło mnie do przeświadczenia, że niczego nowego na takim wydarzeniu się nie nauczę.

Kiedy już miałem okazję w czymś takim uczestniczyć zmieniłem jednak swoja opinie co do zasadności takich wydarzeń. Wybraliśmy się tam właściwie dlatego, że do końca nie wiedziałem na czym skupią się owe warsztaty, a zaciekawiła mnie możliwość dyskusji z piwowarem, który dość niedawno przeszedł z warzenia domowego na kontraktowe, o różnicach miedzy jednym a drugim sposobem warzenia. A ponieważ i tak nie mieliśmy planów na wieczór zdecydowaliśmy się wybrać do Konstancina. Mimo pewnych braków techniczno-organizacyjnych wydarzenie uważam za bardzo udane. Adam wyczerpująco odpowiedział na moje pytania, a atmosfera kawiarni była niezwykle miła. Natomiast samym meritum warsztatów okazała się degustacja. Obejmowała ona 8 piw wybranych przez Adama. Czego można było się spodziewać- część z nich pochodziła z browaru Perun, ale były również domowe Piwa Adama i dwa inne piwa komercyjne. Degustację zaczęliśmy od pilsa, którym był bodajże Krakonos z browaru Policka, następnym piwem był Jasny Grom od Peruna czyli APA (i tu Adam przyznał się dlaczego pierwsza warka była jaka była i zapewnił, co miałem możliwość sprawdzić, że kolejne są już bardzo w porządku). Na następny ogień poszedł dunkelweizen czyli Perunowy Sabat Czarownic, później była Noc Kupały czyli intensywnie chmielony polskim chmielem stout od Peruna (z warki, która była inna od pozostałych ze względu na brak surowców w browarze – czy na plus czy na minus ciężko ocenić na pewno była ciekawa), następnie jakiś komercyjny dunkel doppelbock (niestety nie zapamiętałem jaki), a na koniec ciężka artyleria czyli wee heavy i RIS z domowych produkcji Adama (browar domowy Broguziec).

Podsumowując: spróbowałem kilka fajnych piw (z czego część była dla mnie nowa, a część była warkami z wprowadzonymi zmianami w stosunku do tego co pamiętam), spędziliśmy miło wieczór, dowiedziałem się trochę o szczegółach warzenia w profesjonalnym browarze. A przy okazji doszedłem do wniosku, że właśnie takie kursy poleciłbym tym, którzy nie chcą w temacie piwa stawać się pro, ale chcieliby być świadomymi konsumentami. Taki kurs daje możliwość spróbowania kilku nowych stylów (nawet dla mnie – wee heavy chyba nie miałem okazji wypić wcześniej, a żeby było zabawniej tego samego dnia próbowałem bez powodzenia nabyć Nessi z Hausta, żeby to nadrobić) bez konieczności kupowania całej butli czegoś, co jest drogie a nie koniecznie będzie nam smakowało. Do tego daje możliwość dowiedzenia się czegoś o próbowanym stylu (historia, cechy itp.) – dzięki czemu zyskujemy wiedzę czego się spodziewać w wypadku stylów pozostawiających pewną dowolność.

Zatem wszystkich, którzy po przeczytaniu poprzedniego tekstu stwierdzili, że kurs sensoryczny to nie dla nich zachęcam do wybrania się na przynajmniej jedną zorganizowana degustacje piw. A jest w czym wybierać. W samej Warszawie mamy Piwoznwców( w tym Michała Kopika), Browarzyciela, Pawła Leszczyńskiego… Natomiast mimo pewności, że każdy z nich poprowadzi taki kurs profesjonalnie mam pewne obiekcje co do ceny. Przeważnie jest to około 200 PLN!!! Owszem, prowadzący musi trochę zarobić,a piwa nie są za darmo ale mimo wszystko… Na naszej degustacji na próbki jednego piwa przypadało około 4 butelek, czyli każdy dostawał około 0.1 l a za 200 PLN można spokojnie kupić 8 butelek 0.3 – 0.5  piwa właściwie w każdym stylu (no trochę upraszczam bo dobry RIS to około 50pln za 0.3 ale coś tam się i taniej znajdzie). Zatem polecam wcześniej, mimo wszystko, sprawdzić cenę kursu i liczbę degustowanych stylów. Natomiast warsztaty z Adamem polecam w ciemno (tak, tak były za free).